wtorek, 17 marca 2020

Corona Virus

Więc stało się. Nastąpił dzień którego się spodziewałam. Jestem na przymusowym lecz dobrowolnym urlopie, płatnym z następnego bloku urlopowego (od kwietnia 2020 do marca 2021).

Wojna ale z kim....

środa, 1 kwietnia 2015

Ślub w UK

W maju 2012 roku braliśmy ślub w UK.

Oboje jesteśmy polakami urodzonymi i zameldowanymi w polsce, ale ślub chcieliśmy wziąśc' tutaj.
Informacje dotyczące potrzebnych dokumętów oraz obowiązujących procedur bez problemu uzyskaliśmy w miejscowym Register Office.
Potrzebne dokumęty to:
- akty urodzenia - wystarczyly w wersji polskiej
- paszporty lub dowody na potwierdzenie tożsamości
- potwierdzenie miejsca zamieszkania w Uk - (rachunek, umowa lub paysleep)

Ważną kwestją jest iż najmniej 6 tygodni przed planowanym terminem ślubu trzeba się umówic' na wizytę w Register Office by wypełnic' formularze i porozmawiac' sobie z panią/panem :)

Podczas umówionej wizyty najpierw proszą osobno małżonków i pytają o podstawowe informacje dotyczące zwiazku, i drugiej osoby. Mnie pani pytała o date urodzenia męża, wykonywaną pracę i jak długo jesteśmy razem. Po osobnej pogawedce poproszono nas razem do pokoiku i pytano o to jakie nazwisko chcę przyjąc' po ślubie oraz o sprawdzenie danych spisanych z dokumętów które dostarczyliśmy.

A propo wypełniania dokumętów, my z mężem mieliśmy problem z literówką - panieńskie nazwisko mamy męża to Głowacka - nie pamiętam czy na formulażu wpisaliśmy ł czy l - w każdym razie na angielskim akcie małżeństwa nie ma nazwisk panieńskich matek, a gdy rejstrowaliśmy związek w polsce na polskim akcie małżeństwa napisali nam Glowacka. Przez tę literówkę mąż miał problem z wymiana dowodu osobistego.

pozwanie pracodawcy do sadu w Anglii

Hej.

Zastanawiam sie czy ktos z Was ma doswiadczenie w sprawach sadowych o dyskryminacje/ niewlasciwe/niefer traktowanie. Nie wiem jeszcze czy zdecyduje sie na ten krok, wszystko,zalezy od nastepnego posuniecia mojej szefowej.
Chciala bym ta sprawe opisac po krotce ale sie nie da.

Do dzialu w ktorym pracuje trafilam po tym jak nie bylam w stanie zniesc molestowania sexualnego, znecania sie psychicznego oraz precederow do jakich dochodzilo, zadzwonilam wiec do mojej Pani Manager z zapytaniem jak wyglada kwestia mojego odejscia i kiedy mozemy sie umowic aby to przedyskutowac. W tamtym momecie nie mialam nawet pojecia jak dlugi okres wypowiedzenia mnie obowiazuje ani jak beda naliczac moje nie wykozystane badz nadebrane dni urlopu. Dzialalam pod wplywem impulsu, swiadoma ze jesli czegos nie zmienie to zwariuje.
Kilkanascie minut po moim telefonie otrzymalam telefon od Pani Manager innego dzialu z zapytaniem czy nie chciala bym przejsc do niej. Zgodzilam sie, moja stawka oczywiscie zostala zmniejszona a ja z team leadera stalam sie loaderem. Pracowalam w mniejszym teamie, ciezko ale z odciazonym sumieniem i bez dodatkowych stresow. Racowala bym tam byc moze i dalej gdyby nie fakt iz zaszlam w ciaze, bojac sie poronienia w pracy ktora wymagala wielu fizycznych zmagan juz w szostym tygodniu poinformowalam moja szefowa o zaistnialej sytuacji. Musze przyznac ze kolejny raz moglam liczyc na wsparcie. Zostalam przeniesiona z nocek na dniowki z pozycji loadera na admina na szesciomiesiecznym kontrakcie tymczasowym pracowalam za biorkiem i troche na warehousie do 8 miesiaca, po czym wykozystalam urlop i tym sposobem przeszlam na maternity doslownie tydzien przed urodzeniem cureczki. Po wykozystaniu platnego urlopu odrazu chcialm wrocic do pracy na pol etatu, w godzinach wieczornych w jeszcze innym dziale - w ktorym wczesniej robilam nadgodziny. Niestety dowiedzialam sie ze jest to niemozliwe, jak pozniej sie okazalo poniewaz stracilismy kontrakt. Nie wiem czy moja szefowa nie mogla mi pozwolic tam pracowac ze wzgledu na przepisy, czy poprostu nie chciala poniewaz wiedziala ze automatycznie straci dobrego pracownika ktory zostanie przejety przez nowa firme wraz z wszystkimim pracownikami tego dzialu.
Wrocilam wiec na pozycje loadera, pracowalam 1, 3 i 5 nocke. (przed ciaza mielismy zmiany 4 na 4, jednak w trakcie mojej nieobecnosci zostalo t zmienione na 5 dni/ nocek pracy i 3 wolne).  Nie bylo latwo, w domu bylam po 7 am i jak potrafilam staralam sie opiekowac coreczka, czekajac do wieczora by moc odespac.

środa, 8 sierpnia 2012

Płatne macierzyńskie w UK


Okres mojego płatnego macierzyńskiego dobiega końca. Od października przydało by się wrócic' do pracy, by nie odczyc' bolesnego braku pieniędzy. Jednak co zrobię? Tego jeszcze nie wiem :(

Ostatnie miesiące spędzone w domu nie były najgorsze, zajmowałam się moją kochaną kruszynką a na konto wpływały pieniądze. Pierwsze 6 tygodni płaciła firma. Było to 90 % srednich zarobków - wiec całkiem przyzwoita kwota :) Następne 33 tygodnie płacone są z Statutory Maternity Pay, a to już dużo gorzej - tylko 135.45 na tydzień. Lepiej niż się spodziewałam, bo jeszcze nie dawno było to 128 funtów. Od pieniędzy tych nie pobiera się oczywiście taxu ani inszuransu. Nie są to jednak kwoty do jakich przywykłam na moim koncie, jak kolwiek lepsze to niż nic. Do tego wszystkiego można jeszcze doliczyc' zasiłek zwany Child Benefit wynoszący 82 funty co 4 tygodnie. Aplikuje się o niego na specjalnym druku - zazwyczaj dostaje się go na pierwszej wizycie u położnej wraz z innymi informacjami na temat ciązy i wychowywania dzieci.



piątek, 3 sierpnia 2012

Chrzest i rejstracja dziecka

Jak to już w życiu bywa, aby coś załatwic' - trzeba się w życiu nachodzic'.
W praktyce - chcesz zarejstrowac' dziecko urodzone w UK w Polsce - musisz spełnic' polskie warunki urzędowe. Cóż my nie planwaliśmy narazie rejstrowac' naszej małej kruszynki w Polsce, zrobilismy to tutaj niedługo po tym jak się urodziła. Wystarczyło zadzwonic' do Register Office i umówic' się na spotkanie. Na spotkanie musieliśmy się stawic' oboje, nie pamiętam jednak czy dlatego że nie bylismy w związku małżeńskim, czy poprostu angielskie prawo wymaga obojga rodziców przy rejstracji. Jak kolwiek na pewno mieliśmy ze sobą naszą kruszynkę i paszporty. Jedynym utrudnieniem był fakt że partner pracował od 6 rano do skączenia pracy, a więc bliżej nie określonej godziny. Z tego powodu przekładaliśmy spotkanie 2 razy, aż w końcu udało mu się wrócic' do domu wcześniej i stawiliśmy się na ostatnią możliwą wizytę na 16.15. Pani w gabinecie okazała się bardzo miła, konwersując z nami o dzicku spisała nasze dane z paszportów i wydała nam 3 świadectwa urodzenia. Za pierwsze odpisy płaci się ok 7 funtów i mozna wziąśc' ich dowolną ilośc'. Zostaliśmy poinformowani że po zawarciu małżeństwa będziemy się musieli stawic' jeszcze raz aby w dokumętach dziecka zmienic' moje nazwisko. Nieco to dziwne i nie wiem dokłądnie w jakim celu. jak tylko jednak pójdziemy zmienic' dane napisze co i jak.
Cała sprawa została załatwiona w kilka minut. Mieliśmy ze sobą wypis ze szpitala, okazał się jednak nie potrzebny ponieważ Pani miałą wszystko w komputerze, wystarczyło podac' moje nazwisko i szpital w którym rodziłam. Już po wizycie zastanawialiśmy się o co tyle zamieszania i cały ten terminarz w umówionymi spotkaniami - skoro można by to załątwic' od ręki.

Nasza córeczka - której nie widziałą jeszcze rodzina ma byc' (i jeśli się uda to będzie) ochrzczona w Polsce. W sprawie ustalenia chrztu babcia wybrała się do proboszcza parafi w której mieszkałam w polsce. Tam od wikarego usłyszała że:
- aby dziecko zostało ochrzczone to powinno byc' zarejstrowane w Polsce,
- my rodzice potrzebujemy zaświadczenie że tutaj chodzimy do kościoła,
- chrześni równierz oraz zaświadczenie o bierzmowaniu.

Wiec tak sobie zaplanowaliśmy aby zarejstrowac' dziecko w Zamościu (mąż z tamtąd pochodzi). Kilka dni przed planowanym chrztem małżonek mógł by to zrobic', pomyślałam że sprawdzę w internecie, ewentualnie zadzwonię do urzędu i zapytam co jest potrzebne w tym celu. W tym samym czasie babcia (moja mama) pytała w lubaczowskim USC co jest potrzebne do zarejstrowania dziecka urodzonego za granicą.
Mojej mamie powiedziano że to tyle załatwiania że najlepiej udac' się do ambasady i poprzez ten polski urząd dokonamy zarejstrowania dziecka w Polsce. Nie wiem co było by wymagane, ani jak ten proces przebiegał by.
Ja z koleii wyczytałam w internecie iż potrzeba:
- przetłómaczyc' akt urodzenia angielski dziecka i stawic' się w urzedzie do 2 mies po urodzeniu dziecka.
A propo informacji w internecie - polecam stronę na której pani mówi co trzeba zrobic' by załatwic' różne urzedowe sprawy tego typu. W każdym przypadku wybiera się opcję odpowiednią dla siebie i na koniec uzyskuje się pomocną informację.
Jak kolwiek informacja była pomocna, ale termin 2 miesiecy miną juz dawno - bo nasza córeczka ma już prawie 5. Pomyślałam więc że zadzwonię do zamojskiego USC i zapytam. Muszę przyznac' że saskoczyła mnie pani z uprzejmym glosem która sympatycznie i cierpliwie odpowiadałą na moje pytania. O by wiecej takich pań w polskich urzędach było.

czwartek, 10 maja 2012

Mandat w UK

nowy samochód - nowe doświadczenie

Jesteście ciekawi ile kosztuje mandat w UK? Ja niedawno miałam okazję się przekonac' jak wygląda cała procedura dotycząca otrzymania mandatu. Kilka dni temu mój współlokator kupił sobie nowy samochód - ładne sportowe audi. Jest czym poszalec', niestety jednak nie ma gdzie :(
już kilka godzin po zakupie jeden z fotoradarów zrobił mu zdjęcie. Sam nie wiedział nawet kiedy i nie dowiedziałby o całej sprawie gdyby nie pewien list.
Trzy dni po zakupie samochodu do domu przyszła koperta wysłana z DVLA (Driver and Vehicle Licensing Agency) jak z  pewnością się domyślacie w środku nie było gratulacji za udany zakup.
Zapytano, czy jest właścicielem samochodu podając jego rejestrację, oraz czy prowadził samochód danego dnia, o określonej godzinie. Po wypełnieniu dołączonej formy i odesłaniu na podany adres otrzymał następny list w którym zawierały się już bardziej szczegółowe informacje dotyczące wykroczenia oraz możliwości uregulowania.
Tak więc, przekraczająca prętkośc' z dozwolonych 40 mil/h o 8 mil możecie się spodziewac' mandatu w wysokości 90 funtów i 3 punktów.
Co ciekawe - nie posiadanie angielskiego prawka nie zwalnia z dostania punktów - a wcześniej słyszałam, że komuś się udało niedostac' punktów (podobno nie ma ich jak dopisac' jeśli ma się polskie prawko)
Baa, można jeszcze wybrac' opcję skierowania sprawy do sądu; lub udac' się na kurs za 120 funtów - pozwalający na zmniejszenie posiadanych/otrzymanych punktów karnych. Pamiętajcie że tutaj można miec' tylko 12 punktów maxymalnie.
Pozdrowienia dla P. i szerokiej jazdy :)

piątek, 4 maja 2012

Poród

Zaczęło się.
Pięc' dni po terminie w końcu jest pierwszy sygnał. Niedługo nadejdzie koniec fizycznych ograniczeń. Nadchodzi dzień, który zapamiętam do końca życia i nie tylko dlatego, że zmieni moją dotychczasową egzystęcję.

Jest kilka minut po pierwszej w nocy. Budzi mnie ból krzyży. Staram się go zwalczyc' i spac' dalej, bo przecierz przed chwilą zasnęłam. Wieczór - jak większośc' ostatnich spędziłam na przewracaniu się w łóżku z boku na bok, starając się znaleśc' wygodną pozycję. Co nie jest łatwe gdy jest się nienaturalnych wielkości. Każdy obrót sprawia wysiłek. Dodatkowo nie daje zasnąc' swędzenie na ciele, szczególnie drapanie się po wewnętrznej stronie stóp nie jest łatwe. Chce mi się w kółko pic', siusiu i jeśc' do tego to uczucie swędzenia doprowadza mnie do szału. Na szczęście jest bardziej znośne odkąd dostałam tabletki. Och dlaczego nie zostawiono mnie w szpitalu od razu w niedzielę. Była bym już szczęśliwą mamą. Po około kwadransie ból wybudza mnie całkowicie ze snu, uświadomiłam sobie iż zaczęłam rodzic'. W końcu! Ok ale co teraz? Jechac' już do szpitala? Budzic' Tomasza? Powoli, spokojnie. Muszę oddychac', opanowac' bóle i nie pozwolic' by ogarnęła mnie panika. Zaraz a co z wodami? Czy one mi już odeszły?! Czuję że jestem cała mokra, ale nie, to nie wody odeszły, oblał mnie pot ze strachu. Musze poprawic' nieprzemakalne prześcieradełko, na którym śpię już od kilku dni. Zostaję w łóżku i czekam na rozwinięcie się sytuacji.
Włanczam lampkę i zapisuję w notesie czas bólu, już nie tylko krzyża a i całego podbrzusza - 1.20a.m. Zaraz ale o co tu chodzi? Podobno skurcze macicy odczuwa się na całym brzuchu, a ja czuję tylko na dole, trochę tak jak przy okresie. Czy oby na pewno wszystko w porządku? Opanuj się, myśl! Zacznij liczyc' ile trwa każdy skurcz, czekaj na następny i zobaczymy jak sytuacja wygląda. Nie panikuj, przecież bóle mogą byc' krzyżowe i brzuszne. Ale czy te brzuszne mam prawidłowe?
Następny skurcz, 1, 2 ,3 ... 62. Godzina 1.33a.m. Ok przeżyłam. Ból da się opanowac' jeśli oddycham podczas skurczu. Głęboki wdech i bardzo powolny wydech oraz pozycja w której najmniej boli czyli na plecach. Staram się wymacac' jak ułożone jest dziecko. Czy plecka i pupcia są wyczuwalne z przodu mojego brzucha? Och nie. Kochanie moje proszę odwróc' się wtedy mamę będzie może nieco mniej bolec' i poród będzie łatwiejszy. Następny skurcz.
Podjęłam decyzję. Poczekam aż skurcze będą co 2 - 3 min i wtedy pojadę do szpitala, jeśli nie nastąpi to szybko to po prostu pojadę na wizytę która jest umówiona na 10 a.m.
Jest już po 3 a.m. Skurcze mam teraz co 5 - 6 minut, każdy trwa około minutę. Siedzę na podłodze oparta o grzejnik, obłożona poduszkami by było mi wygodniej. Oddycham bardzo spokojnie i głęboko. Czuję się trochę jak bym uprawiała jogę w extramalnych warunkach :) Dobrze że jest zima i włączony grzejnik bynajmniej podeschną mi włosy zanim pojadę do szpitala. Że też musiałam brac' prysznic tak późno, no i ta suszarka też nie miała się kiedy popsuc'. Tomasz już czuwa w gotowości, chce mi masowac' krzyże. Nie nie zniosę tego bo leżąc na boku bardziej boli.
5 a.m Tomasz dzwoni do pracy. Od dziś zaczyna swój urlop, zaplanowany już tak dawno, a przesunięty z powodu opóźnień natury.
Sprawdzam czy wszystko mam w torbie z listą która sporządziłam gdy pakowałam torbę miesiąc temu. Dorzucam do torebki aparat, książkę która obecnie czytam, musimy kupic' wodę mineralną. Jestem gotowa na ten dzień.
Po 7 a.m robimy sobie śniadanie, dokładniej odgrzewamy spaghetti z wczoraj. Nie mogę jeśc', mimo próśb i nalegań nie chcę. Boję się że zrobię kupkę podczas porodu jeśli jeszcze coś zjem, a tego nie chcę.
Jest po 8 a.m skurcze nadal w stałych odstępach czasu, wody nie odeszły. Dzwonię do Sandry i proszę by szykowała się na wizytę, na którą obiecała że pójdzie ze mną. Nie mówię jej jeszcze że rodzę, po co ma panikowac'.
9.20 a.m wychodzimy z domu. Tomasz taszczy dwie torby jedną z moimi rzeczami, drugą z dziecięcymi. Ja jak kuleczka katurlam się powoli do samochodu. Podjeżdżamy pod dom Sandry. Tym razem wyjątkowo szybko się zebrała. Jest podekscytowana że to już, właściwie że w końcu, bo przecież to po terminie.
W drodze do szpitala, a wiec przez ok 10 min martwię się bo bóle porodowe ustały a do tego nie czuję ruchów naszej małej córeczki. Co jest grane? Przecież to musi się skończyc' już niebawem. Czy będąc po terminie można nagle przestac' rodzic'. O rety, a jeśli znów odeślą mnie do domu i każą wrócic' jak będą skurcze. Jestem 5 dni po terminie, nie odeszły mi wody no i skurcze zanikły. Mogą mnie odesłąc' i powiedziec' bym wróciła jutro na wywołanie porodu? Mogą mi to zrobic' i kazac' wrócic' jutro o 12? Nie, mam nadzieję że nie, ale kto wie. Jesteśmy na miejscu, pod szpitalem na parkingu od strony wejścia na oddział położniczy. Udało nam się zaparkowac' na przypał, pewnie dostaniemy mandat. Ach mam to gdzieś. Chce tylko w końcu urodzic'